dla Zosi, na potem...

31 lipca 2010

Pożegnanie z morzem

Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nasze wczasy nad morzem, niestety też. Dwa tygodnie przeleciały jak z bicza strzelił. Ale najważniejsze, że dobrze się bawiliśmy i będziemy mieli co wspominać.

Jak świeciło słonko, to siedzieliśmy na plaży. Jak padał deszcz to zwiedzaliśmy różne miejsca i kręciliśmy się po okolicy. Odwiedziliśmy chyba wszystkie place zabaw, które znajdowały się w promieniu dwóch kilometrów, a niektóre to nawet i dalej. Najedliśmy się lodów i gofrów. Przeszliśmy obok tysiąca straganów, budek, kramów i innych namiotów, w których można było kupić chińszczyznę.
Zrobiliśmy wiele kilometrów spacerując tu i tam. Ty zrobiłaś ich dużo mniej, bo większość czasu siedziałaś na ramionach mamy lub moich i licznik Ci się nie kręcił.
Poznałaś wiele nowych koleżanek i kolegów, z którymi bawiłaś się na podwórku.

Było tak fajnie, że w ostatni dzień naszych wczasów, kiedy poszliśmy pożegnać się z morzem, nie mogłaś powstrzymać łez i płakałaś z tęsknoty za nim.

Ale nie ma co się smucić, bo na pewno jeszcze nie raz przyjedziemy nad morze.

23 lipca 2010

Nie ma wody

Większość dni na wakacjach spędziliśmy na plaży. Kąpaliśmy się w morzu, opalaliśmy się w słońcu i bawiliśmy się w piasku.
Ten dzień nie różnił się niczym od innych. Było słonecznie i ciepło. Delikatny chłodny wiaterek szalał nad parawanem, a my siedzieliśmy na piasku i budowaliśmy zamki.
Potem przyszła kolej na kopanie dziur w piasku i zakopywanie Twoich nóg. Jak już były zakopane, to zaczęliśmy polewać je wodą z wiaderka, żeby je schłodzić i opłukać z piasku.
Woda szybko się kończyła i często musiałem zasuwać na brzeg i przynosić pełne wiaderko chłodnej, morskiej wody. Po którymś tam kursie z kolei wylałem całą wodę do dziury, w której trzymałaś nogi. Odstawiłem puste wiaderko.
Po chwili cała woda wsiąknęła w piach.
- Tati! - krzyknęłaś. - Nalej wody, bo już nie ma.
- Nie ma już wody - odpowiedziałem zaglądając do wiaderka.
- Gdzie!? - zdziwiłaś się. - W morzu!?!

19 lipca 2010

Lana niedziela

To była bardzo słoneczna niedziela. Tego dnia również były urodziny dziadka Mietka. Przyjechał do nas Jakub z rodzicami i jedliśmy obiad na dworze.
Było tak gorąco, że biegaliście po podwórku w samych majtkach.
Z tego co pamiętam, to zaczął Jakub i oblał dziadka wodą z wiaderka. A dziadek długo się nie zastanawiał. Szybko rozebrał się i został w samej koszulce i majtkach.
Potem w te pędy pobiegł do beczek z wodą, która w normalnych warunkach służy do podlewania kwiatów. Ale wtedy z racji wyższej potrzeby, woda miała posłużyć do podlewania dzieci.
No i się zaczęło. Woda z wiader i wiaderek lała się litrami. Chłopaki z Tobą atakowali dziadka, a Ten w pojedynkę bronił się jak lew, miotając wodę na lewo i prawo.
Po kilku chwilach wszyscy byli mokrzy, zadowoleni i orzeźwieni przez dwieście lirów chłodnej wody.

Zabawa była przednia, tylko kwiatów nie było potem czym podlać.





6 lipca 2010

Zapalniczka

Niedawno przybiegłaś do mnie do kuchni z zapalniczką, którą znalazłaś w sypialni.
Poprosiłaś, żebym ją zapalił, bo chciałaś zdmuchnąć płomień.
Akurat stałem przy stole i kucnąłem przy nim.
- Ale wiesz, że małe dzieci nie mogą się same bawić zapalniczkami i zapałkami. – Powiedziałem.
- Tak, ale ty mi zapalisz, a ja zdmuchnę – szybko odpowiedziałaś.
Zapaliłem więc zapalniczkę i pojawił się płomień, który udało Ci się zdmuchnąć za trzecim razem.
- Jeszcze raz zapal. Proszę. – Poprosiłaś, robiąc tą swoją proszącą minkę.
- A jak od zapalniczki zapali się obrus? – zapytałem – A potem stół, a potem nasz dom. To gdzie wtedy będziemy mieszkali?
- U sąsiadów – odparłaś bez zastanowienia.

3 lipca 2010

Zdjęcia z czerwca

Tak sobie pomyślałem, że zacznę zamieszczać Twoje zdjęcia. Ale tylko te najładniejsze, wybrane z poprzedniego miesiąca.
Dzisiaj 12 zdjęć.

2 czerwca 2010

Ślimakowa mama.

Niedawno jak byliśmy u babci Heli, to postanowiliśmy potrenować jazdę na rowerze.
Zabraliśmy rower na ulicę i troszkę sobie po niej pojeździliśmy. To znaczy Ty jeździłaś, a ja ganiałem za Tobą trzymając kij zamontowany do rowerka.
Naszą jazdę zakończył mały ślimak, który wtargnął na ulicą i którego prawie najechałaś.
Szybko zeszłaś z rowerka i zaczęłaś go oglądać. Zaraz też zauważyłaś następnego ślimaka. Podniosłaś oba i zaczęłaś się im przyglądać. Zaproponowałem, że możesz je położyć na przednim błotniku w rowerze. Jak się później okazało zmieściła się tam ich ponad dziesięć.
Zorganizowaliśmy im małą przejażdżkę rowerową na podwórko. Przejażdżka zakończyła się przy piaskownicy.
Potem wszystkie ślimaki zostały przeniesione na ławkę przy piaskownicy i tam zaczęłaś się im porządnie przyglądać.
Przyniosłaś im też trawy, żeby nie były głodne.
Potem mama nierozważnie położyła na ławce bukiet kwiatów i chyba o nim zapomniała.
Ślimaki najwidoczniej też muszą lubić kwiaty, bo niektóre z nich zaczęły zmierzać w ich kierunku.
Nie zwracałaś na to uwagi, bo byłaś zajęta rozdzielaniem ślimaków, które zaczęły wchodzić jeden na drugiego.
W pewniej chwili popatrzyłaś na bukiet i zobaczyłaś, że dwa ślimaki już wlazły na liście w bukiecie.
Wstałaś i narobiłaś takiego hałasu jak by co najmniej gdzieś się paliło.
Na szczęście ślimaki nie wyrządził większych szkód i bukiet nie ucierpiał.

Jak jechaliśmy już do domu to zostawiliśmy ślimaki na ławce przy piaskownicy, bo tam był ich domek.
Co prawda kolejnego dnia już ich tam nie było, ale przecież zawsze można nazbierać nowych.

31 maja 2010

Festyn z okazji Dnia Dziecka i Mamy

W sobotę w naszym parku zorganizowano festyn z okazji Dnia Mamy i Dnia Dziecka.
Więc gdy tylko skończyliśmy sprzątanie i porządki na podwórku, też postanowiliśmy się wybrać i zobaczyć czy będzie coś ciekawego.
Jeszcze zanim weszliśmy do parku, zobaczyliśmy wielki dmuchany zamek, w którym była zjeżdżalnia. Tuż obok stała trampolina.
Było dużo straganów z zabawkami, grała muzyka i było bardzo sympatycznie. Można też było bawić się na placu zabaw, obleganym tłocznie przez dzieci.
A głębiej w Parku można było coś zjeść i kupić losy na loterii (mama to nawet wygrała grilla na kółkach, a Ty puzzle. Ja się nie będę chwalił…).
Najwięcej czasu spędziliśmy chyba na placu zabaw, ale też oczywiście zaliczyłaś zamek i trampolinę.
W między czasie zjedliśmy coś tam z grilla. Ja karczek (ale był taki sobie), a mama kupiła białą kiełbaskę, którą się nie najadła, bo prawie całą jej zjadłaś ;)
Na festynie spotkałaś też Julkę i Jagodę, z którymi tańczyłaś na parkiecie i bawiłaś się na placu zabaw.
Byli też chłopaki Miciaki, z którymi grałaś w tenisa i rozmawiałaś na ławcę.
A najlepszą atrakcją na placu zabaw było zjeżdżanie na rurce, oczywiście przy asyście któregoś z rodziców.

To był naprawdę bardzo udany festyn, na którą w pełni sobie zasłużyłaś, bo dawno już w sobotę nie byłaś taka grzeczna jak tym razem.

Ja i mama też świetnie się bawiliśmy, ale i tak największą radość sprawiała nam Twoja roześmiana buzia.


Wycieczka do Sobótki

W czwartek było przedstawienie z okazji Dnia Mamy i Taty a w piętek pojechaliście na wycieczkę do Sobótki.
Pojechały wszystkie przedszkolaki i razem z paniami, było was ponad setka. Pewnie dlatego też przyjechał po was piętrowy autobus.
To była Twoja pierwsza autokarowa wycieczka i nie powiem, ale razem z mamą troszkę się martwiliśmy. Jak się później okazało nie potrzebnie, bo wycieczka była bardzo udana.
Pogoda była idealną, cały dzień był bardzo słoneczny i ciepły, co ostatnimi czasy rzadko się zdarza.
Z Twoich opowiadań wiemy, że był grill i różne atrakcje. Ale nie było, żadnego wilka i niedźwiedzia (może to i lepiej).

Ogólnie byłaś zadowolona, dlatego i my się cieszyliśmy, że pojechałaś i dobrze się bawiłaś.

Dzień mamy i taty w przedszkolu.

W zeszły czwartek w przedszkolu zorganizowany był dzień mamy i taty. Byliśmy tam razem z mamą, żeby zobaczyć co też przygotowaliście.
To był bardzo wyjątkowy dzień i dlatego też przedszkolaki przygotowały przedstawienie.
Na początku był wierszyk na powitanie. Zresztą też miałaś swój wierszyk do powiedzenia i naprawdę ładnie Ci to wyszło.
Były piosenki i tańce. Wszyscy rodzice byli pełni podziwu, że potraficie tak ładnie śpiewać i tańczyć.
Oczywiście po każdej piosence był ukłon i oklaski. Bardzo dużo oklasków, bo w pełni sobie na nie zasłużyliście.
Dostaliśmy też prezenty. Mama dostała laurkę i kwiatek, a ja dostałem rysunek.

Na koniec pył poczęstunek, z którego najbardziej to właśnie Wy się cieszyliście.
Po poczęstunku można się było jeszcze trochę pobawić i poszaleć.

Całe przedstawienie było super, wszystkie przedszkolaki dobrze się bawiły, rodzice zresztą też.
A mamę i mnie rozpierała duma jak śpiewałaś, tańczyłaś i mówiłaś wierszyk.


16 maja 2010

Wilczy dół na placu zabaw

Dzisiaj byliśmy w kościele.
Byłaś tam bardzo grzeczna i dlatego pod koniec mszy postanowiliśmy z mamą zabrać Cię na chwilę na plac zabaw.
Wyszliśmy z kościoła i raźnym krokiem poszliśmy w kierunku huśtawek.
Ja z mamą rozmawialiśmy o czymś i przez chwilę nie zwracaliśmy uwagi na to gdzie biegniesz.
Jak się za chwilę miało okazać to był nasz błąd.
Po przebiegnięciu jeszcze kilku kroków wpadłaś w dół, który był cały wypełniony wodą.
Wtedy nikomu nie było do śmiechu, bo wyglądało to dość groźnie.
Dół co prawda nie jest głęboki, ale dość szeroki i na prawdę było w nim pełno wody. Wpadając do niego woda ochlapała nawet Twoją czapkę.
Czym prędzej wyciągnęliśmy Cię z wody i zanieśliśmy Cię do babci Jadzi, która na szczęście mieszka niedaleko.
Byłaś przemoczona do suchej nitki. Martwiliśmy się z mamą czy się nie przeziębisz.
Mama poszła z Tobą do babci, gdzie szybko rozebrała Cię z mokrych rzeczy i powycierała ręcznikiem. A ja pojechałem do domu po suche ciuchy.

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a ja postanowiłem wybrać się na plac zabaw po niedzieli i zasypać ten dół piaskiem, żeby nikomu innemu taka przygoda się nie przydarzyła.

14 maja 2010

Wierszyki od Pani Ani

W piątek z przedszkola odbierała Ciebie i Bartusia ciocia Kasia (zresztą jak prawie codziennie). Jak już wychodziliście z przedszkola Pani Ania dała cioci dwa wierszyki dla Ciebie żebyś mogła się ich nauczyć w domu. Jeden wierszyk jest na dzień mamy a drugi na jakiś przegląd przedszkoli, na który niedługo będziecie jechać i prezentować swoje zdolności. Jak mama wróciła do domu to od razu pochwaliłaś się ze masz wierszyki od Pani Ani. Mama bardzo się ucieszyła i od razy chciała rozpocząć naukę, ale ty byłaś w tym czasie bardzo zajęta bieganiem. Mama nie dawała za wygraną i w końcu mówi do ciebie:
- Zosiu, ale musisz się nauczyć tych wierszyków, bo Pani Ani będzie przykro jak się nie nauczysz.
- Ale ja już umiem – odpowiedziałaś.
Wiec mama poprosiła żebyś powiedział te wierszyki.
- Przecież masz napisane na kartce – odpowiedziałaś i pobiegłaś.

15 kwietnia 2010

W kościele

W Wielki Czwartek byliśmy w kościele. Staliśmy na środku przed ołtarzem. Po kilku minutach zauważyłem, że w pierwszym rzędzie ławek jest miejsce i podpowiedziałem mamie, żebyście poszły sobie tam usiąść. I poszłyście a ja zostałem na środku.
Mniej więcej w połowie mszy podeszłaś do mnie, a po chwili przyszedł pan z tacą i wrzuciliśmy pieniążki do koszyczka.
Zaraz potem podeszłaś z powrotem do mamy, która siedziała w pierwszym rzędzie.
Niedługo potem do mamy i do Ciebie podszedł pan z koszyczkiem.
Mama dała Ci pieniążka.
- Wrzuć pieniążka kochanie – powiedziała mama.
Popatrzyłaś wtedy na mamę.
- Ja już zapłaciłam mamo! – powiedziałaś wcale nie cicho.

8 kwietnia 2010

Ścinanie włosów

Dzisiaj do babci przyjechała pani fryzjerka. Było już późno, a my wybieraliśmy się właśnie do kompania.
Mama powiedziała do Ciebie, że też fryzjerka mogłaby Ci ściąć włosy.
- Nie zetnę włosów – odpowiedziałaś.
- Ale przecież Jagoda ma podcięte włosy - dodała mama - I Julka też podcięła.
- Ja nie chcę.
- Jak podetniemy włosy to wtedy nie będą się rano plątać i łatwo będzie się je rano rozczesywać - mówiła mama.
- Będą też zdrowsze i mocniejsze - dodałem.
- Nie będę ścinać włosów! - Dalej szłaś w zaparte.
- A niedługo idziemy na wesele do cioci Gosi i wtedy byś ślicznie wyglądała. - Próbowałem jakoś Cię przekonać.
- Ja nie chcę ścinać włosów - powiedziałaś - chcę mieć długie.
W końcu mama wyciągnęła asa z rękawa.
- Jak podetniesz włosy to nie będziesz musiała się kąpać.
- Dobrze! - powiedziałaś bez zastanowienia.

A jak już pani fryzjerka podcięła Ci włosy to okazało się, że wyglądasz prześlicznie w nowej fryzurze.
Zresztą sama też tak stwierdziłaś.

Picie wody z wazonu

Już od bardzo dawna w kuchni stoi szklany dzbanek na wodę. I zawsze wlewamy do niego przegotowaną wodę, z której potem korzystamy.
Sami z mamą nie wiemy skąd Ty to wzięłaś, ale ilekroć chcesz się napić wody z dzbanka to pytasz: „Mogę się napić wody z wazonu?”
Strasznie śmiesznie to brzmi i zawsze nas rozśmiesza.
Mamy tylko nadzieje, że nie wyskoczysz z tym pytaniem gdzieś poza domem, bo strach pomyśleć co inni sobie pomyślą.

7 kwietnia 2010

Największy portret

Niedawno udało mi się namalować w kuchni na ścianie największy portret jaki do tej pory namalowałem. Mogę powiedzieć nawet, że to podwójny portret, bo jesteś na nim Ty i mama.
No i na pewno bym sobie tak dobrze nie poradził gdyby nie wasza pomoc. Razem z mamą dzielnie pomagałyście kolorować obraz szarą farbą.

Mam nadzieje, że jeszcze nie raz razem coś zmalujemy...

29 marca 2010

Twoje portrety

Nie wiem jak to się stało, ale nigdzie tu nie zamieściłem, Twoich dwóch portretów, które narysowałem w tamtym roku.
Muszę to nadrobić, bo właśnie maluje kolejny. Ale ten będzie na prawdę duży, bo maluje go w kuchni na ścianie.


"Mam dla Ciebie uśmiech mamo!"



"Mam dla Ciebie kwiatka mamo!"

24 marca 2010

Co nam kupiłaś Elunia?

Wczoraj po południu bawiliście się na dworze, Ty i chłopaki, była tam też ciocia Kasia, która was pilnowała.
I właśnie jak byliście na dworze do domu wróciła mama i jak zwykle wjechała swoim sejczenciakiem do garażu.
Zaraz też wpadł tam Mateusz.
- Co nam kupiłaś Elunia! - zawołał Mati.
- Nawet nie zapytałeś jak Eluni minął dzień i nie powiedziałeś dzień dobry. - powiedziała ciocia Kasia do Mateusza - Tylko od razu co nam kupiłaś. Jak ty się zachowujesz?
Mateusz spuścił głowę.
Ty i Bartek właśnie wtedy weszliście do garażu. Oczywiście wcześniej wszystko na pewno słyszeliście.
- Dzień dobry Elunia. - powiedział Bartek - Jak ci minął dzień?
- Dzień dobry Elunia. - powiedziałaś - Jak ci minął dzień?
- Dzień dobry. - odpowiedziała mama - Dzisiaj miałam bardzo ciężki dzień w pracy, ale wracając do domu nie zapomniałam wam kupić po soczku.

Oczywiście bardzo się ucieszyliście i natychmiast ustawiliście się w kolejce po soczki.

Trzeba przyznać, że dobrze kombinujecie ;)

22 marca 2010

Tata boli gardło.

Dzisiaj rano marnie się czułem i wiedziałem już, że nie pójdę do pracy. Specjalnie nic Ci nie mówiłem, żebyś przypadkiem nie chciała zostać w domu.
Ubraliśmy się, uczesałem Ci włosy i zeszliśmy myć zęby.
Na dole w łazience spotkaliśmy babcie, która zapytała się dlaczego nie mam torby.
Odpowiedziałem bardzo cicho, że boli mnie gardło i że nie idę do pracy.
Specjalnie mówiłem cichutko, żebyś mnie nie słyszała.
Potem ubraliśmy kurtkę, szalik, czapkę i buty i wyszliśmy na dwór.
Tam spotkaliśmy ciocię Kasię i chłopaków, którzy już na nasz czekali.

Ciocia Kasia też zapytała dlaczego nie mam torby.
Na co Ty szybciutko odpowiedziałaś, że tato nie idzie dzisiaj do pracy, bo go boli gardło.

No nic się przed Tobą nie ukryje ;)
Ale jedno trzeba przyznać, słuch to Ty masz...

15 marca 2010

Twój nowy pokój

Już od jakiegoś czasu nosiliśmy się z zamiarem odmalowania Twojego pokoju. Nawet mieliśmy zaplanowane urlopy na ten czas.
Ale tydzień przed naszymi urlopami rozchorowałaś się i mama wzięła swój urlop tydzień wcześniej, żeby się Tobą opiekować.
Chyba już wtedy wpadła na pomysł, aby oddać Ci nasz pokój, żebyś miała więcej miejsca na zabawę i swoje zabawki, których już jest od groma.
Kupiliśmy farby, pędzle i wałki do malowania.
Jak tylko zaczął się mój urlop zabraliśmy się do pracy.
Na początku musieliśmy przenieść gdzieś wszystkie Twoje rzeczy i zabawki. Jakoś udało nam się to wszystko upchać w pokojach i w kuchni.
No a potem zaczęło się malowanie. Oczywiście nie obyło się bez Twojej pomocy, którą zresztą już wcześniej zadeklarowałaś.
Po dwóch dniach nasza nowa sypialnia była pomalowana i umeblowana, potem przenieśliśmy do niej wszystkie rzeczy i pierwszy pokój był gotowy.
Potem przyszła kolej na Twój pokój, który miał być pomalowany dwoma kolorami białym i jasnym fioletowym.
Malowanie zajęło nam też dwa dni. Jednak po malowaniu okazało się że najgorzej z tego wszystkiego wygląda wykładzina, która miała dużo przebarwień i plam.
Więc postanowiłem ją troszkę przefarbować na różowo. Jak się później okazało nie był to najlepszy pomysł, bo nie wyszło to idealnie. Ale przynajmniej nie było widać plam i przebarwień.
Potem przenieśliśmy meble i dokupiliśmy biały regał na Twoje zabawki, baldachim nad łóżko, ogromny papierowy żyrandol i kilka kartonowych pudełek na zabawki.
A za pomocą szablonu, razem z mamą, namalowaliśmy kilka kolorowych motyli, słoneczko i kwiatek.
A na dodatek od babci Heli dostałaś telewizor, który jej nie był już potrzebny, a Ty możesz jeszcze mieć z niego pożytek.

Teraz Twój pokój wygląda bardzo ładnie.
A najważniejsze, że Tobie bardzo się podoba.





7 marca 2010

Zosia i komputer

Kilka dni temu zapytałaś czy możesz pograć na komputerze. Zgodziłem się, ale nie wiedziałem czy sobie poradzisz.
Znaleźliśmy stronę z grami dla maluchów http://ciufcia.pl/ i pierwszą grą jaką znalazłem były puzzle.
Pokazałem Ci jak trzymać myszkę i który przycisk trzeba naciskać.
Na początku było trudno bo myszka jest dość duża i jak dla Ciebie to troszkę nieporęczna.
Przez kilka dni uczyłaś się poruszać myszką i naciskać przycisk.
Nie obyło się też bez nerwów, kiedy to myszka nie zadziałała tak jak chciałaś i musiałaś ją doprowadzić do porządku mocno uderzając nią o stół. Na szczęście nic jej się nie stało.
Po dwóch dniach nauki opanowałaś poruszanie się muszką po ekranie i naciskanie odpowiedniego przycisku.
Po kilku następnych okazało się, że potrafisz już sama poruszać się po stronie z grami, wybierać inne gry i w nie grać.
A niedawno mama znalazła stronę na której można ubierać lalki. Strasznie Ci się to spodobało i muszę przyznać, że dajesz radę.
Na razie pozwalamy Ci bawić się na komputerze

Mam nadzieje, że czasami też będę mógł coś zrobić na komputerze.