dla Zosi, na potem...

25 kwietnia 2012

Na tapczanie siedzi leń

Dzisiaj rano zaraz po wyłączeniu budzika wstałem, ubrałem się i poszedłem robić śniadanie. W międzyczasie wszedłem do Twojego pokoju, żeby Cię obudzić, ale okazało się, że już nie spisz.

Jak co rano zaprowadziłem Cię do naszego pokoju (chociaż częściej przenoszę na wpół przytomną) i włączyłem bajki w telewizji. Dokończyłem robienie kanapek i przyszedłem do Ciebie, żeby sprawdzić czy już się całkowicie przebudziłaś. Okazało się że już nie śpisz. Poprosiłem więc, żebyś zaczęła się ubierać (ciuchy oczywiście przyszykowała mama i leżały gotowe na łóżku) i poszedłem do kuchni.

Po chwili wróciłem i zobaczyłem, że jeszcze nawet nie zaczęłaś się ubierać.
- Zosia prosiłem Cię żebyś zaczęła się ubierać. Już jest późno i zaraz musimy wychodzić z domu.
- Ale ja nie umiem – odpowiedziałaś.
- Nie, nie umiesz tylko Ci się nie chcę – powiedziałem – jesteś ostatnio taka leniwa, że hej. Zobaczysz, że jak pójdziemy do szkoły to powiem wszystkim, jaki z Ciebie leniuch i ze kompletnie nic nie robisz.
- Ale ja robię!
- No ciekawe co? – zapytałem lekko zdenerwowany.
- No siedzę i oglądam!

Koniec tematu.