Zośka, Zośka Remember...


dla Zosi, na potem...

19 kwietnia 2016

Niespodzianka dla mamy

Dzisiaj rano poprosiłaś mnie o parę złotych.
- A na co potrzebujesz? - Zapytałem zaciekawiony.
- Zrobię dzisiaj mamie niespodziankę – odparłaś szybko.
To super! Pomyślałem sobie.
- Ile potrzebujesz?
- 5 złotych mi wystarczy, bo mam jeszcze trochę swoich.

Dałem Ci pieniądze i pojechaliśmy z mamą do pracy, a Ty poszłaś do szkoły.
Jak wyszłaś ze szkoły to zadzwoniłaś do mnie, żeby mi powiedzieć, że kupiłaś mamie trzy żółte tulipany. Bardzo się ucieszyłem i byłem z Ciebie bardzo dumny, bo sama wpadłaś na ten pomysł. Okazało się potem że zadzwoniłaś do mamy, żeby powiedzieć jej, że masz dla niej niespodziankę. Oczywiście mama próbowała z Ciebie wyciągnąć co to, ale byłaś twarda i nic jej nie powiedziałaś. Mama w pracy napisała mi maila z pytaniem co to za niespodzianka.
Nic jej nie powiedziałem oczywiście.
Prosto z kwiaciarni poszłaś do domu. Okazało się, że drzwi były zamknięte bo dziadkowie gdzieś pojechali więc zadzwoniłaś do mamy:
- Mamo zadzwoń do babci i się dowiedz za ile będą w domu, bo nie mam co zrobić z tymi kwiatkami - powiedziałaś szybko i ugryzłaś się w język.
- Jakimi kwiatkami? – zapytała zaciekawiona mama.
- O nie! Powiedziałam Ci – odparłaś.

11 grudnia 2015

Zosia i UFO

Na Mikołaja zażyczyłaś sobie "Drona". Dokładnie takiego samego jak ma Filip.
Na początku razem z mamą myśleliśmy, że żartujesz. Chociaż nie ukrywaliśmy zadowolenia z wyboru prezentu, bo byliśmy prawie pewni, że zażyczysz sobie jakąś lalkę, albo coś podobnego.
Bardzo nam się ten pomysł spodobał i cieszyliśmy się, że wybrałaś sobie coś oryginalnego.

Przeszukałem połowę Internetu w poszukiwaniach podobnego (nie było łatwo, bo okazało się, że to prezent na czasie i w wielu sklepach już takich latawców nie było) i udało się znaleźć. Co prawda to nie jest prawdziwy Dron, ale też lata i jest zdalnie sterowany.

Okazało się, że to bardzo fajna zabawka, chociaż trudna w opanowaniu.
Ja też mam problemy ze sterowaniem, ale jestem pewien, że z czasem nauczymy się go pilotować ja należy.
No chyba, że Dron tych lekcji nie wytrzyma.

6 listopada 2015

Czas na zmiany

Dzisiaj natrafiłem na taki filmik:


I tak sobie pomyślałem, że może czas zmienić coś na blogu. Na pewno będę częściej pisał, bo chciałbym kiedyś, tak jak ten ojciec na filmiku, mieć satysfakcję, że udało mi się zrobić dla Ciebie coś oryginalnego.

Na pewno też zmienimy wygląd całego bloga, bo wydaje mi się, że ten co jest teraz chyba już trochę nie pasuje do 9-letniej dziewczyny. Mam już kilka pomysłów. Liczę też na Twoją pomoc w wyborze, bo w końcu to Twój blog ;)

21 września 2014

Gumkowy szał

Zaczęło się już na wakacjach. Pewnego wieczoru spotkaliśmy dziewczynkę, która robiła bransoletki z gumek na sprzedaż. Oczywiście kupiliśmy  po jednej dla każdego. Już wtedy razem z mamą zaczęłyście przyglądać się jak dziewczynka robi te bransoletki z gumek.

Następnego dnia, wypatrzyłyście gdzieś na straganie te kolorowe gumki i kupiłyście kilka paczek.
Od wakacji minęło już ładnych kilka tygodni, a gumkowy szał nie minął. W domu nie ma chyba miejsca, gdzie nie można znaleźć jakiejś kolorowej gumki. Nawet jak przychodzą do Ciebie koleżanki to razem robicie bransoletki. Mało tego nawet chłopaki kupili sobie ostatnio gumki i robią bransoletki.

Niedawno kupiliśmy też takie długie krosno do robienia bransoletek,  teraz naszą mamę to naprawdę potrafi ponieść kreatywność.  






Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się robienie bransoletek z tych kolorowych gumek.  
Ciekawie się ile zrobicie bransoletek do końca tego roku?
Coś czuje że trzeba będzie liczyć w setkach ;) 

2 września 2014

Pomidorówka w donice - czyli Rowy 2014

Na wakacje znowu pojechaliśmy do Rowów. Jeździmy tam od kilku lat i zawsze jesteśmy zadowoleni. A w tym roku to pogoda wyjątkowo nam dopisała i wszyscy wróciliśmy bardzo opaleni. Ale żeby nie było za dobrze, to okazało się, że woda w morzu jest wyjątkowo zimna i w pierwszym tygodniu naszego pobytu chodziliśmy tylko moczyć nogi.
Okazało się też, że do Rowów przyjechało wyjątkowo dużo ludzi. No mówię Ci, tyle to jeszcze nie widziałem. Pewnie dlatego, że pogoda dopisała.

Zatrzymaliśmy się  w pensjonacie „Mierzeja” i jak zwykle było super, bo dostaliśmy ten pokój co zawsze. Na dodatek mama dogadała się z Justyną (znajomą z przed roku) i w tym samym czasie też byli w pensjonacie razem z córkami: Laura i tą druga, której imię wyleciało mi z głowy. Oczywiście była też Klaudia, wnuczka właścicieli i wiele innych dzieci.

Znajomi na wczasach to super sprawa, bo my mieliśmy z kim pogadać, a Ty mogłaś się bawić z dobrze znanymi ci koleżankami. A bawiliście się nie mało, bo zaczynałyście z rana, a kończyłyście późnym wieczorem. I tak dzień w dzień. I bardzo dobrze, bo od tego są wakacje, żeby się wyszaleć i wybawić ile wlezie.

Z ciekawszych rzeczy, które się wydarzyły. to na pewno był przyjazd cyrku „Arlekin”. Nigdy nie byłaś w w cyrku i dlatego postanowiliśmy się tam wybrać. Wszystkim bardzo się podobało. Największe wrażenie zrobił na nas pan, który tańczył w specjalnej spódnicy „Taniec Derwisza”. Cały czas się kręcił i robił różne figury ze spódnicy. Potem zgasło światło i cała spódnica zaczęła się świecić podczas obracania.

I jeszcze jedna ważna rzecz się wydarzyła: na trampolinie z gumami udało ci się zrobić podwójniaka czyli podwójne salto do tyłu.

W drugim tygodniu naszego pobytu rodzice Klaudii wyjechali (musieli jechać na wesele znajomych) i Klaudia została tylko z babcią. Więc, żeby nie musiała całymi dniami siedzieć w pensjonacie, to zabieraliśmy ją na plaże. A  popołudniu babcia Klaudii zabierała Was na atrakcje. Raz nawet byłyście w parki linowym, tam to dopiero była zabawa.

Ja i mama będziemy te wakacje bardzo dobrze wspominać, mam nadzieje, że Ty też. Nawet jestem tego pewien.

Czas zleciał szybko, ale wspomnienia pozostaną nam na zawsze, a jakbyśmy zapomnieli to zrobiłem kilka zdjęć. Dla Ciebie… na potem ;)



























28 sierpnia 2014

Masz już 8 lat

Długo mnie tu nie było kochanie.
Chociaż wydarzyło się tak wiele sytuacji, które warto było opisać to jakoś tego nie zrobiłem. Przepraszam i obiecuję poprawę. Na pewno opiszę jeszcze wiele ciekawych wydarzeń z tych ostatnich lat.

Dwa tygodnie temu były Twoje ósme urodziny. Jak co roku zorganizowaliśmy je na podwórku. Udekorowaliśmy je kolorowymi balonami z przyczepionymi do nich kokardami z bibuły.
Mieliśmy pewne obawy co do pogody, ale jakoś tak się złożyło, że pochmurna sobota o 15:30 zamieniła się w sobotę słoneczną. Co prawda, zawsze mamy jakiś plan na wypadek deszczu, ale na szczęście nie był potrzebny.
Na urodziny przyszło bardzo dużo osób, były Twoje koleżanki z klasy i nasza rodzina. Z małej urodzinowej imprezki zrobiła się wielka impreza, która trwała do wieczora. Dostałaś masę prezentów i tort z „Violettą” który własnoręcznie zrobiła Izunia.

Było dużo śmiechu i zabawy, a imprezkę, na pewno można uznać za udaną. Mnie i mamę najbardziej cieszy to, że Tobie bardzo się podobało. W przyszłym roku też możesz na nasz liczyć.

PS. Od dzisiaj obiecuję pisać częściej. A wiesz, że jak ja obiecuje to słowa dotrzymuje.

25 kwietnia 2012

Na tapczanie siedzi leń

Dzisiaj rano zaraz po wyłączeniu budzika wstałem, ubrałem się i poszedłem robić śniadanie. W międzyczasie wszedłem do Twojego pokoju, żeby Cię obudzić, ale okazało się, że już nie spisz.

Jak co rano zaprowadziłem Cię do naszego pokoju (chociaż częściej przenoszę na wpół przytomną) i włączyłem bajki w telewizji. Dokończyłem robienie kanapek i przyszedłem do Ciebie, żeby sprawdzić czy już się całkowicie przebudziłaś. Okazało się że już nie śpisz. Poprosiłem więc, żebyś zaczęła się ubierać (ciuchy oczywiście przyszykowała mama i leżały gotowe na łóżku) i poszedłem do kuchni.

Po chwili wróciłem i zobaczyłem, że jeszcze nawet nie zaczęłaś się ubierać.
- Zosia prosiłem Cię żebyś zaczęła się ubierać. Już jest późno i zaraz musimy wychodzić z domu.
- Ale ja nie umiem – odpowiedziałaś.
- Nie, nie umiesz tylko Ci się nie chcę – powiedziałem – jesteś ostatnio taka leniwa, że hej. Zobaczysz, że jak pójdziemy do szkoły to powiem wszystkim, jaki z Ciebie leniuch i ze kompletnie nic nie robisz.
- Ale ja robię!
- No ciekawe co? – zapytałem lekko zdenerwowany.
- No siedzę i oglądam!

Koniec tematu.

5 lutego 2012

A jak już wstałeś...

To było w sobotę. Jak zwykle razem z mamą, byliśmy zajęci sprzątaniem domu.
Ty siedziałaś na łóżku u nas w pokoju jadłaś chrupki z mlekiem i oglądałaś telewizję.
Odkurzałem właśnie schody kiedy mnie zawołałaś. Wyłączyłem odkurzacz i wszedłem na górę.
- Dodasz mi troszkę chrupek do mleka? – zapytałaś.
- Zaraz przyniosę – odpowiedziałem.
- A jak już wstałeś... To przynieś mi jeszcze kredki i kartkę z pokoju.

Coś mogę dodać... Leniwiec z Ciebie jakich mało.

16 września 2011

Masz już 5 lat!

13 sierpnia miałaś piąte urodziny.

Całą uroczystość podzieliliśmy z mamą na dwa dni. W sobotę odbyła się imprezka dla twoich kolegów i koleżanek, a w niedzielę dla rodziny.
W prezencie urodzinowym, na który złożyła się większość rodziny , dostałaś trampolinę.

Pamiętam jak skręcałem ją z wujkiem Grześkiem i pod sam koniec składnia przyszłaś razem z mamą. Ty miałaś zamknięte oczy i mama Cię prowadziła. Jak tylko odsłoniłaś oczy to ze zdziwienia otworzyłaś buzię i tak stałaś chwilkę. Już myślałem, że się nie ruszysz. Widać było, że prezent zrobił na Tobie ogromne wrażenie.

W sobotę był pierwszy dzień urodzin, na którym zjawili się koledzy i koleżanki z przedszkola. Oczywiście trampolina, była bardzo udaną atrakcją i prawie przez cały czas ktoś na niej skakał. A porządku na trampolinie pilnowała Twoja kuzynka Karolina i muszę przyznać, że zdała egzamin. Pilnowała, żeby na trampolinie były tylko trzy osoby i żeby nikomu nic się nie stało.
Mieliście też rozłożony namiocik plażowy, który też był bardzo udanym prezentem. Bawiliście się tam lalkami i innymi prezentami, które jeszcze dostałaś.
Cała sobota, była pełna śmiechu, zabawy i krzyków. Mało który z gości chciał iść do domu, jak już przyszła pora.

A w niedziele urodziny były podwójne, bo razem z Tobą urodziny miał Bartek. Było bardzo dużo gości. To był też bardzo udany dzień. Całe urodziny były bardzo udane i wiemy razem z mamą, że byłaś z nich zadowolona, a najbardziej zadowolona byłaś z prezentów.

10 września 2011

Poszła Zosia do szkoły

Chociaż masz dopiero pięć lat to już poszłaś do szkoły. Stało się tak dlatego, że coś tam się pozmieniało i pięciolatki razem z sześciolatkami zostały połączone jako zerówka. A na dodatek, klasa zerowa jest już w szkole, a nie w przedszkolu, tak jak w tamtym roku.
Razem z mamą troszkę baliśmy się tego czy dasz sobie radę, ale jak się okazało po pierwszym tygodniu, dajesz radę i to znakomicie.

Na szczęście większość twojej klasy to znajomi z przedszkola i pewnie dlatego szybko się tam odnalazłaś.
Tak naprawdę to my mam największy problem z zapamiętaniem, że chodzisz już do szkoły. Często jak pytamy się o to co tam się dzisiaj działo, to mówimy „w przedszkolu”, a nie „w szkole”. Oczywiście szybko nas poprawiasz i krzywisz się, jak tylko usłyszysz, że mówimy o Tobie jako o przedszkolaku.
Jestem pewien, że z kilka dni przyzwyczaimy się do tego, że jesteś już uczennicą, a nie przedszkolakiem.

Oczywiście, życzymy Ci powodzenia i wielu nowych znajomych.

22 sierpnia 2011

Zośka na rowerze


No i udało się... nauczyłaś się jeździć na rowerze.
Po dwóch tygodniach nauki potrafisz już sama jeździć. Umiesz wejść na rower, ruszyć z miejsca, jechać i się zatrzymać.

A wszystko zaczęło się od Twojego małego rowerka, który kupiliśmy Ci dawno temu.
Troszkę przerobiłem ten pojazd. Wymontowałem z niego pedały i ściągnąłem łańcuch, a potem odczepiłem boczne kółka. Dzięki temu mogłaś odpychać się nogami i zawsze mogłaś się na nich opierać, kiedy traciłaś równowagę.
Po kilku dniach na małym rowerku, kiedy rozpędzona z podniesionymi nogami potrafiłaś już przejechać całkiem długi odcinek, stwierdziliśmy z mamą, że to już chyba najwyższy czas przesiąść się na większy rowerek, który dostałaś od Karoliny.
Okazało się, że całkiem nieźle Ci idzie łapanie równowagi i pedałowanie. Nabiegałem się troszkę przy Tobie, bo jazda na rowerze strasznie Ci się spodobała.
Niedługo potem zaczęliśmy jeździć po naszej ulicy. Ja biegłem, a Ty jechałaś. Jeździliśmy coraz dłużej.
Potem pokazałem Ci jak się wsiada na rower i rusza z miejsca i jak hamować i schodzić z roweru.
Te manewry też szybko opanowałaś i teraz potrafisz już sama wsiadać, ruszać, jechać, hamować i zsiadać z roweru...




Potrafisz już jeździć na rowerze.

Gratulujemy i jesteśmy dumni.
Tak trzymaj Zośka ;)

14 sierpnia 2011

Wczasy w Rowach

W tym roku pojechaliśmy na wczasy do nadmorskiej miejscowości Rowy.
Pewnie tego nie pamiętasz, ale byliśmy już tam na wczasach trzy lata temu. Już wtedy nam się tam bardzo podobało. No i pewnie dlatego mama zdecydowała, że spędzimy tam dwa tygodnie.

Prawie przez cały czas mieliśmy ładną pogodę i mogliśmy wylegiwać się na plaży. Oczywiście dla Ciebie największą frajdą były kąpiele w morzu. Woda miała tylko piętnaście stopni, ale specjalnie Ci to nie przeszkadzało, bo siedziałaś w niej aż Ci usta nie zsiniały.
Oprócz samego morza było tam wiele innych atrakcji: place zabaw, trampoliny, sklepy, kramy, gry i automaty z małymi zabawkami. Nie było dnia, żebyśmy nie zahaczyli o co najmniej trzy atrakcje.
Na szczęście na terenie pensjonatu, w którym mieszkaliśmy była duża trampolina, na której wyskakałaś się chyba za wszystkie czasy.

Szybko też poznałaś nowe koleżanki i kolegów, z którymi bawiłaś się do późnego wieczora na niewielkim placu zabaw, znajdującym się na terenie naszego pensjonatu.

Oprócz wyjść na plażę i zabaw na podwórku dużo spacerowaliśmy po samej miejscowości. A tak dokładnie to ja spacerowałem z mamą, nosząc Ciebie na barana. I chyba więcej „przeszłaś” siedząc na naszych ramionach niż chodząc na swoich nogach.
Ale nie narzekamy, bo na wczasach byłaś bardzo grzeczna i z chęcią nosiliśmy Cię na barana. Co prawda po dłuższych odcinkach bolały nas ramiona, a ciebie nogi, ale jakoś dawaliśmy radę.

Jak dla mnie, to w przyszłym roku, też możemy pojechać do Rowów. Bo spędziliśmy tam dwa tygodnie udanych wakacji i chyba każde z nas wypoczęło na swój sposób.
Ale nie wiadomo co na to mama i czy przypadkiem, za rok, nie poniesie nas całkiem gdzieś indziej...




8 sierpnia 2011

Wiązanie butów

Sam nie wiem jako to się stąło i dlaczego ja nie byłem w to zamieszany, ale faktem jest, że mama nauczyła Cię wiązać buty.
Jak sama się pewnie przekonasz umiejętność ta jest bardzo przydatna, bo wiązanie w kokardkę przyda Ci się nie tylko do sznurowania butów, ale i do wiązania innych sznurków i wstążek.
Z tego co mówiła mama, to szybko Wam poszła nauka i pierwszego buta samodzielnie zawiązałaś już po tygodniu.

Gratulujemy kochanie.

28 czerwca 2011

Dwa latka w przedszkolu szybciutko minęły

Pamiętam jak dwa lata temu odwoziliśmy Cie z mamą do przedszkola po raz pierwszy. Byliśmy z Ciebie dumni tak bardzo, że nie jestem w stanie tego opisać.
Za parę dni kończysz przedszkole i po wakacjach idziesz do szkoły.
Jak ten czas leci...
Wiele się zdarzyło podczas tych dwóch lat, ale nie będę teraz tego opisywał, bo wspólnie z mamą przygotowaliśmy wierszyk, w którym wszystko jest napisane.
Niedawno też odbyło się "przedwczesne" zakończenie przedszkola (bo potem mogliście jeszcze do niego przychodzić) i z tej okazji były występy, na które zaproszeni byli rodzie. Razem z mamą oglądaliśmy jak śpiewacie, tańczycie i mówicie wierszyki. Na końcu wręczyliście swoim Paniom różyczki.


Wszystkie dzieci też dostały prezenty i dyplomy.

Kilka dni potem mama wpadła na super pomysł. Wymyśliła, że zamiast kwiatków dla pań, podarujesz im laurki, które sami zrobimy. Mama opisała najważniejsze wydarzenia jakie miały miejsce podczas Twojej dwuletniej, przedszkolnej przygody i zrobiła laurki. Ja z tego opisu przygotowałem wierszyk. A Ty kolorowałaś kwiatki na laurkach i podpisywałaś się na każdej z nich.
Do każdej laurki była przyczepiona niewielka kokardka, która przywiązana była również do małego woreczka z cukierkiem.


W laurce był wierszyk i Twój podpis.
Wierszyk ma tytuł: Poszła Zosia do przedszkola



Zaplecione już warkocze, strój wyprasowany,
Worek na obuwie zmienne też został zabrany.
„Nie zapomnij o uśmiechu” – zawołała mama.
I już maszeruje dzielnie roześmiana dama.

 Pierwszy dzień w przedszkolu był bardzo udany,
Chociaż nie raz i nie dwa tęskniłam do mamy.
Łzy się wtedy pojawiały, smutne chwile były.
Pani Ania z Panią Asią czule mnie tuliły.

 Bardzo fajnie jest w przedszkolu, bo jest dużo dzieci.
Na zabawach i zajęciach czas wesoło leci.
Z dziewczynkami się bawiłam i z chłopcami też,
Na podwórku jak słoneczko, w przedszkolu jak deszcz.

 Miałam tutaj bardzo dużo; koleżanek i kolegów.
Zawsze skorzy do zabawy, wygłupów i biegów.
Zabaw nam nie brakowało, panie o to dbały,
Na wycieczki i spacery też nas zabierały.

 Jak słoneczko zaświeciło i było cieplutko.
Chodziliśmy na plac zabaw wcale nie cichutko.
To pan Zdzisiu z panem Arkiem plac ten pielęgnuje.
Za to jestem bardzo wdzięczna i też im dziękuję.

 Nasze panie kuchareczki pysznie gotowały.
I śniadanko, i obiadek, i deser podały.
Zawsze wszystko było dobre i pięknie pachniało.
Za to właśnie im dziękuję, bo mi smakowało.

 Gdy zaczęły się wakacje przyszedł czas rozstania.
Były łzy, żal i tęsknota i dużo płakania.
Moim paniom też wypada podziękować za to,
Że nas dobrze traktowały tak jak mama z tatą.

Po wakacjach do przedszkola znowu maszeruje.
Byłam dumna i wesoła - tak się starszak czuje.
Pani Asia z panią Anią już nie były z nami.
Ale za to zapoznałam się z innymi paniami.

 Teraz ma nas pod opieką pani Ania od bliźniaków.
Miała w swojej grupie dużo: dziewczyn i chłopaków.
Była również pani Ewa z czarnymi włosami.
Razem się opiekowały małymi niedźwiadkami.

 W starszej grupie, to zajęcia, są dla większych dzieci.
Nie ma już leżakowania, nie miałam nic przeciw.
Więcej czasu na zabawę dzięki temu miałam.
I podpowiem wam w sekrecie, że nie przysypiałam.

 Były bale i występy, tańce i zabawy.
Chętnie w nich uczestniczyłam i nabrałam wprawy.
W tańcu, śpiewie, gimnastyce zawsze udział brałam.
I na instrumentach czasem z dziadkiem Bachem grałam.

 Dla rodziców, w dzień ich święta, były przedstawienia.
Były wiersze i piosenki, i coś do jedzenia.
I dla naszych dziadków również występy mieliśmy.
Laurki dzieci zrobiły i pięknie śpiewaliśmy.

 Zimą, pewnie nie zgadniecie, kto się u nas zjawił.
To Mikołaj z prezentami mądrości nam prawił.
Wiedzieliśmy, że w przebraniu pan Arek jest schowany.
To dlatego, że prawdziwy strasznie jest zalatany.

 Szybko mi zleciały tutaj, te dwa latka z wami.
Z dziećmi, które tu poznałam i wszystkimi paniami.
Bardzo wam dziękuję za to, że byłyście jak anioły.
Muszę kończyć już mój wierszyk, bo idę do szkoły.


Jesteśmy z Ciebie bardzo dumni kochanie.

10 czerwca 2011

Koparka

Dzisiaj rano jak odwoziłem Cię do przedszkola, przejeżdżaliśmy koło stawku. Obok, na drodze stała koparka i coś tam sobie kopała.
Zwolniłem i pokazałem gdzie kopie. Zaraz też zapytałem:
- Ciekawe co robi tu ta koparka?
Z prędkością błyskawicy i z siłą wodospadu odparłaś:
- Dziurę kopie! A co ma robić...?

Zamilkłem jak porażony gromem. Żarty się skończyły.

5 kwietnia 2011

Toaletowa groźba stulecia

Jakoś tak wczoraj, poszłaś razem z Mateuszem do ubikacji na dole. Jak się potem okazało, to była ta "poważniejsza potrzeba".
Po dłuższej chwili (przecież trzeba było się tam jeszcze pobawić) zawołałaś mnie.
Byłem troszkę zajęty więc powiedziałem, że za moment przyjdę.
- Tituś!!! - znowu krzyknęłaś.
- Już idę...
- Tituśśśśś!!! Idziesz czy nie? Bo jak nie to powycieram się sama!!!

Żarty się skończyły nie ma co ;)

3 kwietnia 2011

Czynność konieczna do zrobienia przed kąpaniem.

Od jakiegoś czasu, przed samym kąpaniem, jest coś co koniecznie musisz zrobić. I nie mam mowy, abyś bez tego poszła się kąpać.
Ta czynność to wydłubywanie paproszków z pomiędzy palców u nóg. Czasami nawet potrafi Ci to zająć około dwie minuty.
Raz zapytałem po co to robisz? Przecież zaraz będziesz się kąpać i wszystko się umyje.
Odpowiedziałaś, że nie chcesz aby Ci się woda pobrudziła ;)

No przecież kto to widział, żeby kąpać się w brudnej wodzie z paproszkami.

29 stycznia 2011

Bal przebierańców

Pech chciał, że w czasie kiedy miała się odbyć zabawa karnawałowa w przedszkolu, rozchorowałaś się. Bardzo wszyscy żałowaliśmy, bo już od jakiegoś czasu na to czekaliśmy. Nawet rodzice mogli przyjść na ten bal. Oczywiście pod warunkiem, że też by się przebrali.

Ale nic to.
Postanowiliśmy z mamą, że urządzimy Ci bal karnawałowy w domu. I tak też zrobiliśmy.
Zaczęliśmy od udekorowania Twojego pokoju, który miał być salą balową. Z Twoją pomocą poszło nam szybko i sprawnie. Po kilku minutach pokój był udekorowany.
Potem przyszedł czas na nasze przebrania. Mama miał przebrać się za wróżkę, ja z motylka, a Ty za księżniczkę. I tak też się stało.

Jak już byliśmy przebrani, to mogliśmy zacząć bal.
Były tańce i inne zabawy: ścigaliśmy się w workach, bawiliśmy się w starego niedźwiedzia i śpiewaliśmy piosenki.










Było bardzo sympatycznie i wesoło.
A w przyszłym roku mamy nadzieje, że będziesz zdrowa i będziemy się bawić na prawdziwym balu.