dla Zosi, na potem...

29 grudnia 2010

Igloo

Dwa tygodnie temu, w sobotę postanowiłem zrobić Ci igloo. Napadało troszkę śniegu i tak jak w tamtym roku zgarnialiśmy go z dziadkiem w jedno miejsce. Dzięki temu powstała dość wysoka śnieżna górka. W środku ustawiłem stelaż z desek (wbiłem je od góry) i zrobiłem daszek z drewnianej kratki, tak dla bezpieczeństwa. Potem naniosłem jeszcze troszkę śniegu i zasypałem wszystko, tak żeby nie było widać drewnianej konstrukcji. Musiałem nazbierać na prawdę dużo śniegu. A jak skończył się ten który leżał na podwórku, to ściągnąłem jeszcze śnieg z dachu.
Następnie w górce musiałem wykopać pomieszczenie i wykopałem takie w którym mieścicie się wszyscy. A Ty i Bartek to nawet nie musicie się schylać.
Podłączyłem też światło w igloo, żebyście mogli się bawić jak będzie ciemno.
Wieczorem jak już szliśmy do domu wylałem na śnieżną budowlę kilka wiader wody, żeby wszystko się lepiej trzymało.
Po paru dniach spadło dużo śniegu i dziadek odśnieżając podwórko dorzucił go na igloo. Ja potem tylko ten śnieg uklepałem, pomogłem wam zrobić okienka i wyrównałem ściany.
Miłej zabawy Zośka ;)






Mój przepis na igloo:
Kilka ton śniegu, troszkę czasu i satysfakcja dzieci gwarantowana.

27 grudnia 2010

Świąteczne pierniczki

W tym roku na Święta mama też postanowiła upiec pierniczki.
Rok temu upiekła je pierwszy raz i były pyszne.
Przygotowanie pierników odbyło się w niedzielę, na dwa tygodnie przed świętami. Oczywiście przy Twojej pomocy, bo bez niej, to na pewno nic by z tego nie wyszło. Pomagałaś dodawać składniki do ciasta, a potem je ugniatać. Zasypywałaś mąką stolnicę jak ciasta za bardzo się do niej lepiło. A potem razem z mamą wałkowałyście ile sił...
Przy wycinaniu pierników pomagał też Jakub, który przyjechał z rodzicami na obiad.
Tak ja w zeszłym roku, bardzo przydały się Twoje foremki, dzięki którym pierniczki miały kształt piesków, serduszek, kółek i innych.
Mama zrobiła tyle ciasta, że wyszło z tego kilka blaszek pierniczków, które potem wypiekaliście w piekarniku. Przed włożeniem pierników do pieczenia mama porobiła w nich dziurki zapałką, żeby potem można było je powiesić na choince.
Pierniczki po upieczeniu były twarde jak kamień, ale to nic, bo w tamtym roku też tak było, a po kilkunastu dniach pierniczki zmiękły.









Nasza mama nie poprzestała na upieczeniu pierniczków i postanowiła je upiększyć kolorowym lukrem, który na tą okazje kupiła.
I musimy jej przyznać, że pierniczki wyglądały przepięknie.
A dodatkowo z tych pierniczków zrobiła też etykiety do prezentów z imionami naszych najbliższych.


Nie ma co Zośka, nasza mama to prawdziwy skarb.

6 grudnia 2010

Jestem wesoły Romek...

Jakiś czas temu podczas kąpieli poprosiłaś abym opowiedział Ci bajkę. Nie za bardzo wiedziałem co mam wymyślić i poszedłem na łatwiznę. Zacząłem streszczać „Misia” - taki tam film (ja bardzo go lubię).
Opowiadałem o Ryśku i panu reżyserze i o tym jak szukali dublera, który miał być bratem Ryśka. Nie miałem pojęcia, że ta opowieść tak bardzo Ci się spodoba.
A Najbardziej z tego wszystkiego spodobała Ci się piosenka o wesołym Romku, której zresztą, nauczyłaś się w dwa dni.
Bajki o Romku przebiły ostatnio wszystkie inne opowiadania.
Nawet na komputerze oglądasz i słuchasz piosenki z tego filmu.
W parę dni nauczyłaś się „Łubudubu, łubudubu…”, Hej młody junaku…” i oczywiście „Jestem wesoły Romek…”
Nie wiem czy to za sprawą Romka, ale od jakiegoś czasu nawet wymawianie R lepiej Ci idzie.

Może kiedyś jak będziesz starsza to wspólnie obejrzymy sobie „Misia” i pośmiejemy się, bo akurat w tym filmie, jest z czego się pośmiać.

A na razie dalej będę Ci wymyślał nowe przygody Romka i pana reżysera.

29 września 2010

W parku dinozaurów

Niedawno zabraliśmy Cię z mamą do parku dinozaurów, żeby pokazać jak naprawdę wyglądały dinozaury i jakie były wielkie. Park znajdował się w niewielkiej miejscowości Krasice niedaleko Opola.
Jak tylko weszliśmy do środka, to od razu wynajęliśmy mały pojazd w kształcie dinozaura, żebyś miała wygodnie. A poza tym okazało się, że park jest naprawdę olbrzymi i wiedzieliśmy z mamą, że bez tego wózka, trzeba będzie Cię nosić na rękach, a wtedy wszyscy byśmy się niepotrzebnie zmęczyli.
Spędziliśmy w parku parę godzin i oglądaliśmy naprawdę olbrzymie dinozaury. Kilka z nich było tak wielkich jak nasz dom. A wszystkie, bez wyjątku, wyglądały jak prawdziwe.
Ale i tak największe wrażenie na Tobie wywarł plac zabaw, który też był bardzo duży i było tam wiele różnych atrakcji. Spędziliśmy tam chyba dwie godziny. I nie wiem czy ten plac zabaw nie był o wiele lepszy od tych wszystkich dinozaurów.

Bawiliśmy się doskonale i pewnie jeszcze tam kiedyś pojedziemy, bo można tam bardzo miło spędzić czas.










2 września 2010

Nie wolno pytać dzieci...

Wczoraj byłaś pierwszy dzień w przedszkolu po wakacjach.
Jak tylko wróciłem z pracy, zacząłem Cię wypytywać o to, jak tam było. Pytałem kilka razy i za każdym razem odpowiadałaś, że fajnie.
Po obiedzie bawiliście się z Mateuszem i Bartkiem w Twoim pokoju. Wtedy mama podeszła do mnie i powiedziała po cichu, że nie powinno się pytać dzieci o to jak było w przedszkolu, bo to może przywoływać niedobre wspomnienia i zniechęcić dzieci do chodzenia do przedszkola.
Przeczytała to w jakimś artykule. I naprawdę mówiła do mnie bardzo cicho.
Wieczorem pojechaliśmy do babci Heli. Razem z nami pojechał Mateusz. Jak tylko przyjechaliśmy to poszliście oglądać bajki w dużym pokoju, a ja i mama siedzieliśmy z Martą w kuchni i rozmawialiśmy o różnych sprawach.
Niedługo też przyszła babcia i poszła zobaczyć co tam robicie w pokoju. Zaczęła też wypytywać Cię o to jak tam dzisiaj było w przedszkolu.
Na co Ty, bardzo szybko jej odpowiedziałaś, że nie wolno dzieci pytać o to jak było w przedszkolu!

Jedno trzeba Ci przyznać słuch to ty masz...

1 września 2010

Zdjęcia z sierpnia

W tym miesiącu tylko pięć ciekawych zdjęć.

30 sierpnia 2010

Masz już cztery lata!

Trzynastego sierpnia skończyłaś cztery lata. Z tej okazji zorganizowaliśmy imprezkę i zaprosiliśmy gości. Był też ogromny tort, a na nim cztery świeczki, które udało Ci się zdmuchnąć za pierwszym razem. Dostałaś mnóstwo prezentów i słodyczy.
Co prawda troszkę padało, ale na szczęście było ciepło. Zresztą nie padało długo i mogliście się bawić na podwórku. Tego dnia największą atrakcją była zjeżdżalnia i zjazd tyłem. Na dole stał ktoś dorosły i pilnował, żebyście nie zrobili sobie krzywdy. Było wesoło.
Potem Tomaszek robił bańki, a wy staraliście się je wszystkie połapać. Wiatr, co prawda, wam tego nie ułatwiał, ale i tak większość baniek utrzymywała się w powietrzu maksymalnie kilka sekund.

To był naprawdę udany dzień i wszyscy dobrze się bawili.
A mama i ja życzymy Ci kochanie wszystkiego co najlepsze, zdrowia i spełnienie wszystkich marzeń. Nawet tych których jeszcze nie masz...