dla Zosi, na potem...

10 stycznia 2010

Igloo

Jeszcze niedawno narzekaliśmy troszkę na zimę, że nie ma śniegu. I sam nie wiem ale pewnie Pani Zima to wszystko usłyszała i postanowiła nam troszkę tego śniegu dosypać. I chyba jej się troszkę za dużo sypnęło, bo całą sobotę odśnieżaliśmy podwórko razem z dziadkiem i stryjem. Zresztą odśnieżaliśmy je trzy razy, bo cały czas padał śnieg.
Już podczas odśnieżania wpadłem na pomysł, że można by z tego śniegu zrobić igloo.
Usypaliśmy ze śniegu wielką górę i zostawiliśmy ją na noc.
W niedzielę też padał śnieg, więc też odśnieżając, rzucałem śnieg na nie-małą już górę.
Po powrocie z kościoła mama poszła szykować obiad, a my zostaliśmy na dworze i zabraliśmy się za budową igloo.
Udało się w środku tej góry wykopać niewielkie pomieszczenie do którego mogłaś wejść.
Potem przyszedł dziadek i podpowiedział, żeby ściągnąć troszkę śniegu z dachu i wzmocnić strop drewnianą kratką, która leżała niepotrzebna w drewutni. Kratka okazała się bardzo dobrym pomysłem bo dzięki temu, że wzmocniliśmy dach mogliśmy wybrać ze środka więcej śniegu i powiększyć igloo w środku. Na dach oczywiście nasypaliśmy śniegu, żeby wszystko ładnie wyglądało.
Udało się wybrać tyle śniegu, że do środka śmiało mogły wejść dwie osoby, a dzieci to i trójka by się zmieściła.
Potem zrobiliśmy jeszcze okno i igloo było gotowe.
Pobawiliśmy się chwilę i poszliśmy na obiad.
Po obiedzie troszkę jeszcze odpoczęliśmy i wyszliśmy na dwór. Troszkę się już ściemniało, ale w niczym nam to nie przeszkadzało.
W igloo bawił się już Mateusz, zresztą zaraz też do niego dołączyłaś. A ja zabrałem się za odśnieżanie podwórka, sam nie wiem który już raz.
Po chwili powiedzieliście, że w igloo jest już strasznie ciemno.
Wiele nie myśląc ściągnąłem jeden sznur światełek i zamontowałem wam w igloo, no i wtedy to dopiero zaczęła się zabawa.

Troszkę się napracowaliśmy przy budowie, ale było warto, bo wasze wesołe buźki to najlepsza dla nas nagroda.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz