dla Zosi, na potem...

23 października 2009

No i co.

Dawno nic nie pisałem, bo jakoś nie było o czym, ale dzisiaj rano mnie rozbroiłaś, tak więc coś napiszę.

Od jakiegoś czasu wujek Grzesiu ma urlop i zabiera Cię razem z chłopakami do przedszkola z samego rana. I dzisiaj też miałem Cię odprowadzić do chłopaków.
Ubraliśmy się i zeszliśmy do piwnicy żeby ubrać kurtkę i buty.
Ja też się ubrałem i już mieliśmy wychodzić, kiedy to powiedziałaś, że chcesz żebym Cię wziął na rączki i zaniósł do chłopaków.
- Daj spokój – powiedziałem – taka duża dziewczyna, to może sama zasuwać na nogach.
- Ale na podwórku są kamienie – powiedziałeś szybko - i mogę podrzeć buty i wtedy trzeba będzie kupić nowe. No i co.

No i nic pomyślałem sobie i wziąłem Cię na ręce, zawsze to będzie taniej.

9 października 2009

Wcale nie mały uparciuch

Dzisiaj z samego rana musiałem Cię obudzić, żeby podać Ci lekarstwa, które przepisała nam pani doktor „od lizaków”.
Zaniosłem Cię do pokoju i włączyłem Ci bajki. Sam poszedłem do kuchni po syropy i kawałek chleba do zagryzania.
Jak wróciłem to poprosiłem Cię, żebyś usiadła, bo trzeba wziąć lekarstwa.
Położyłaś się na brzuchu i zadarłaś głowę do góry i powiedziałaś, że tak będziesz piła syrop.
Po wypiciu syropu przyszedł czas na Otrivin, którym trzeba prysnąć do nosa. Po krótkich przepychankach i negocjacjach udało się.
Na koniec po kilku minutach przerwy musieliśmy jeszcze zakropić nos kropelkami, a żeby to zrobić powinnaś leżeć na plecach. No i znowu musieliśmy się przekomarzać i walczyć.
W końcu się udało.
- Ale z Ciebie to mały uparciuch – powiedziałem.
- Nie taki mały – odpowiedziałaś zadzierając nos do góry.

8 października 2009

Smarkanie prawie w chusteczkę

Wczoraj jak przyszedłem z pracy to mama powiedziała mi, że nauczyłaś się smarkać w chusteczkę. Wcześniej był z tym problem i trzeba było pomagać sobie gruszką, której za bardzo nie lubisz.
Z racji tego, że akurat jesteś chora i masz katar nie musiałem długo czekać na dogodną sytuacje do testów.
Wziąłem chusteczkę i powiedziałem, żebyś pokazała mi jak smarkasz w chusteczkę.
Zanim się zorientowałem i zdążyłem podejść z chusteczką, nabrałaś powietrza i smarknęłaś tak mocno, że dwie sznurówki wyskoczyły Ci pod nos.
Nie pozostało mi nic innego jak tylko je powycierać.

Ale najważniejsze, że smarkać już potrafisz.