dla Zosi, na potem...

10 lipca 2009

Pielęgniarka Zosia

Chorowałaś wtedy na zapalenie płuc i musieliśmy siedzieć w domu.
Pani doktor zabroniła Ci wychodzić na dwór, bo miałaś temperaturę.
Pogoda zresztą nie była najlepsza, jak to bywa pod koniec zimy. Starałem się wymyślać jakieś ciekawe rzeczy, żeby nam się nie nudziło. Trochę rysowaliśmy, czytałem i opowiadałem Ci bajki, bawiliśmy się klockami, było fajnie.
Ale po jakimś czasie to wszystko zaczęło się nam nudzić, bo ile można rysować?


I wtedy wymyśliliśmy, że zrobimy strój pielęgniarki i będziemy leczyć pluszowe miski i lalki.
Znalazłem w domu jakąś starą koszulę i przyciąłem trochę rękawy, potem wzięliśmy flamastry i zaczęliśmy upiększać Twój fartuch. Wyszło bardzo ładnie, na fartuchu był niebieski krzyż i napis „Pielęgniarka Zosia”. Pożyczyliśmy od mamy jakiś pasek, bo i tak ma ich tak dużo, że nie wiadomo tak do końca czy kiedyś jeszcze ktoś ich użyje.



Potem koniecznie musieliśmy zrobić specjalną czapkę dla pielęgniarek i zrobiliśmy ją z kawałka papieru, na którym narysowałem czarny pasek.
I strój był gotowy.
Pozostało tylko przygotować lekarskie przyrządy:
badaczkę, plaster, termometr, strzykawkę, gruszkę, butelkę i małą strzykawkę do podawania syropów.
Jak się szybko okazało wszystkie zabawki były chore i trzeba było ustawić je w kolejce.
Pielęgniarka Zosia spisała się na medal pomogła wszystkim potrzebującym.
Sprawdzała temperaturę, naklejała plastry, robiła zastrzyki i gruszką wyciągała smarki z zakatarzonych nosków.
A niektóre miśki i lalki to nawet kładłaś do łóżeczka i co chwila podawałaś im syropki.

Na szczęście udało nam się wyleczyć wszystkie lalki i zwierzaki i do tej pory czują się bardzo dobrze i często wspominają jak to pielęgniarka Zosia pomogła im wrócić do zdrowia.


A innym razem zrobiliśmy strój czarownicy, ale to zupełnie inna opowieść…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz