dla Zosi, na potem...

6 sierpnia 2009

Po kolei, najpierw ja.

Wczoraj pojechaliśmy z Mateuszem i mamą do babci Heli.
Jak przyjechaliśmy to Tomek rozsypywał piasek na podwórku i jeździł po tym taką maszyną, która miała go dobrze ubić. Przy okazji ubijania robiła też dużo hałasu, który zagłuszał wszystkie inne dźwięki.
Usiedliśmy w piaskownicy, ja patrzyłem co robi Tomaszek, a wy bawiliście się w piasku. Potem niewiadomo skąd w piaskownicy pojawiło się niewielkie, kolorowe pianinko.
Co prawda nie miało baterii i nie wydawało z siebie żadnych dźwięków, ale w ogóle wam to nie przeszkadzało, zwłaszcza w kłóceniu się o nie.
Wtedy Tomek wyłączył maszynę i zrobiło się cicho i przyjemnie.
Wzięłaś pianinko w swoje ręce i powiedziałaś do Mateusza.
– Bawimy się po kolei… najpierw ja, a potem ty.
Potem odwróciłaś się do mnie i poprosiłaś.
- Tato, możesz mu wytłumaczyć, że bawimy się po kolei.

Nie miałem nic do dodania.

1 komentarz:

  1. Ta maszyna popularnie nazywana jest żabką, a profesjonalnie zagęszczarką;)

    OdpowiedzUsuń