dla Zosi, na potem...

4 września 2009

Histeryczna Chwila

Dzisiaj od samego rana nie miałaś humoru, pewnie dlatego, że się nie wyspałaś.
Potem trzeba było się ubierać i uczesać, co też specjalnie nie poprawiło Twojego nastroju. Już wtedy cały czas powtarzałaś, że nie idziesz dzisiaj do przedszkola.
Ja oczywiście starałem się jakoś to wszystko łagodzić i próbowałem też dowiedzieć się dlaczego to nie chcesz dzisiaj iść do przedszkola.
Powodów było dużo:

- bo będę tęsknić za mamą
- bo będę tęsknić za Bartusiem
- bo będę tęsknić za tatą
- bo będę tęsknić za babcią
- bo nie.

Starałem się tłumaczyć, że przecież Bartusia zobaczysz w przedszkolu, że mama niedługo wróci z pracy i że babcia i dziadek będą na Ciebie czekali w domku. No i jakoś udało mi się załagodzić sytuację.

Potem jak już się ubraliśmy i pozwoliłem Ci zabrać jedną lalkę do przedszkola, temat nie pójścia do przedszkola odszedł na dalszy plan.
A my w tym czasie skupiliśmy się na myciu zębów w łazience i na czesaniu włosów.
Zaraz potem przybiegł Mateusz i wyszliśmy z domu.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do przedszkola.
Zaczęło się znowu jak wysiadaliśmy z auta, ale pomyślałem sobie, że przecież będziesz na sali z Bartkiem i na pewno jakoś to będzie. Zabrałaś ze sobą tetrową pieluszkę i poszliśmy.

No niestety cały mój plan nie wypalił już na starcie, kiedy to po wejściu do przedszkola pani powiedziała, że Bartek musi iść na górę, bo czterolatki mają swoją sale na piętrze.
No i wtedy zaczęłaś strasznie płakać i krzyczeć, że będziesz tęsknić za Bartkiem i że nie pójdziesz do przedszkola.
Muszę przyznać, że troszkę się przeraziłem i miałem już wizję powrotu z Tobą do domu, ale wtedy uświadomiłem sobie, że jeżeli tak szybko się poddam, to będą nici z Twojego chodzenia do przedszkola.
Ty oczywiście, nic sobie nie robiąc z mojego uświadomienia, płakałaś tak bardzo, że aż zbierało Ci się na wymioty.
Całe szczęście, że miałem przy sobie paczkę chusteczek higienicznych, bo nie wiem czym bym wycierał Twój zasmarkany nosek.
Całą sytuacje komplikowało to, że na sali pani Asia miała na rękach zapłakanego przedszkolaka, co też nie było na moją korzyść.
Ale nie poddawałem się i starałem się za wszelką cenę Cię uspokoić.
Mówiłem do Ciebie, głaskałem po głowie i przytulałem. Starałem się najspokojniej jak potrafię wytłumaczyć, że przecież w przedszkolu jest fajnie, że można bawić się z innymi dziećmi, że na pewno pani Zosia przygotuje pyszne śniadanie i że spotkasz się z Bartkiem jak tylko wyjdziecie na dwór.

Usiedliśmy na ławeczce, Ty zapłakana z mocnym postanowieniem nie pójścia do przedszkola, a ja starałem się za wszelką cenę Cię uspokoić, co chwilę wycierając Twój zapłakany nos.
W końcu zadzwoniłem też do mamy, bo pomyślałem sobie, że to dobry pomysł i że może rozmawiając z mamą choć troszkę się uspokoisz.

Nie wiem czy to rozmowa z mamą, czy może obietnice rychłego spotkania ze wszystkimi, za którymi tęskniłaś, sprawiło że dałaś się zaprowadzić na salę.
Co prawda chlipiąca i z pieluszkę w ręku, ale weszłaś na salę, potem dałaś mi buziaka na pożegnanie i pojechałem do pracy.

Popołudniu jak odebrała Cię ciocia Kasia okazało się, że długo nie płakałaś i że potem bawiłaś się jak by nigdy nic.

I tak to właśnie było.
Było ciężko, ale jakoś daliśmy sobie radę ;)

2 komentarze:

  1. Moja mała ślicznotka :( Cały dzień nie mogłam skupić się w pracy tak strasznie się martwiłam ze płaczesz w przedszkolu. Ale dałaś radę i strasznie jestem z Ciebie dumna :)

    OdpowiedzUsuń