dla Zosi, na potem...

7 listopada 2009

Ale plama

Wczoraj wieczorem byliśmy u babci Helenki, jak zwykle zresztą.
Tak się akurat szczęśliwie złożyło, że babcia miała galaretę, a ja po całym dniu ciężkiego układania puzzli byłem strasznie głodny.
Więc jak tylko przyjechaliśmy, to poszedłem do kuchni i nałożyłem sobie troszkę.
Zapytałem Ciebie czy też chcesz, ale powiedziałaś, że nie.
W garnku na kuchni stała fasolka po bretońsku której chciałaś koniecznie spróbować. Nałożyłem Ci trochę na talerzyk i poszliśmy jeść do pokoju.
Ja wcinałem galaretę na narożniku, a Ty jadłaś fasolkę z chlebem przy stole.
Jedząc zerkałem co jakiś czas na Ciebie i udało mi się zauważyć jak mały kawałek chleba umoczony w sosie upadł na stół przed Tobą.
Prawie niezauważalnie zerknęłaś na mnie, żeby sprawdzić czy to widziałem. Ja oczywiście udawałem, że nic nie widzę.
Wtedy podniosłaś chlebek ze stołu i zjadłaś go, a talerzyk przysunęłaś do siebie zasłaniając plamę.
A żeby tego było mało to jeszcze wytarłaś rączkę o spód stołu.

No nie ma co, kulturka na wysoki połysk.

1 komentarz: