dla Zosi, na potem...

27 listopada 2009

Hipopotam

Dzień jak co dzień.
Po przedszkolu, poszłaś do chłopaków. Znaczy się normalka.
Tym razem jak mama wróciła z pracy, to chciałaś z chłopakami iść do nas, ale w związku z tym, że Bartuś jest chory i nie może wychodzić z domu zostaliście u chłopaków, żeby Bartusiowi nie było smutno.
Mama poszła do domu, żeby zjeść obiad i zaraz miała do was przyjść żebyście mogli się razem pobawić.
Mama jak tylko zjadła obiad to zaraz do was przyszła.
Trochę się bawiliście i przyszedł czas na rysowanie.
Każdy dostał swoją kartkę i zaczęliście rysować.
Mateusz oczywiście Star Wers. Bartuś poprosił żeby mama narysowała mu rower, a on dorysował jakiegoś stwora, który nie był podobny absolutnie do niczego.
A Ty postanowiłaś narysować wujka Grzesia. I trzeba przyznać, że wyszedł ci bezbłędny. Toczka w toczkę wujaszek. Okrągły brzuszek na nim sweterek na guziki, szczecina na głowie, a po sugestiach wujka nawet brodę dorysowałaś.
Po wujku przyszedł czas na ciocię Kasię. Zaczęło się tradycyjnie od głowy, potem przeszedł czas na brzuszek ale jakoś tak wyszedł ci pod skosem wiec wyglądało to tak jakby ciocia leżała ale jak dorysowałaś oczy to okazało się ze jakoś tak za blisko siebie ci wyszły. Wiec przyjrzałaś się obrazkowi i stwierdziłaś – Oj wyszedł mi hipopotam. :D

Mama razem z chłopakami, ciocią i wujkiem popłakali się ze śmiechu. Ty też zaczęłaś się śmiać, ale chyba nie do końca wiedziałaś z czego.

1 komentarz:

  1. To prawda śmiesznie wyszło :) Ale dorysowanie brody to wujek Grzesiu zasugerował :)

    OdpowiedzUsuń