Następnie w górce musiałem wykopać pomieszczenie i wykopałem takie w którym mieścicie się wszyscy. A Ty i Bartek to nawet nie musicie się schylać.
Podłączyłem też światło w igloo, żebyście mogli się bawić jak będzie ciemno.
Wieczorem jak już szliśmy do domu wylałem na śnieżną budowlę kilka wiader wody, żeby wszystko się lepiej trzymało.
Po paru dniach spadło dużo śniegu i dziadek odśnieżając podwórko dorzucił go na igloo. Ja potem tylko ten śnieg uklepałem, pomogłem wam zrobić okienka i wyrównałem ściany.
Miłej zabawy Zośka ;)
Mój przepis na igloo:
Kilka ton śniegu, troszkę czasu i satysfakcja dzieci gwarantowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz